Sukienka. O funkcjach reprezentacyjnych i opresyjnych sukienki
5–25.04.2010
Sala Kominkowa, 102, 103, 104, 117, Hol Cesarski, wieża
kuratorka: Agnieszka Gniotek
Artystki oraz artyści: Zbigniew Libera, Anna Baumgart, Agata Michowska, Agata Zbylut, Marta Deskur, Katarzyna Majak, Beata Ewa Białecka, Agata Rościecha, Jadwiga Sawicka, Barbara Pilch, Magdalena Moskwa
„Nie szata zdobi człowieka” – podobno. Jednak strój determinuje i określa to, kim jesteśmy i jak widzą nas inni. Jest kulturową etykietą, pozwalającą zakwalifikować nas do określonej płci, grupy społecznej, korporacji zawodowej. Czasami to, jak wyglądamy, staje się ważniejsze od tego, kim jesteśmy.
Naznaczenie strojem w szczególny sposób dotyczy kobiet, i nie dlatego, że to one bardziej zainteresowane są ubiorem i modą. Przez wieki, jako płeć podlegająca dyskryminacji, były bardziej pętane wymogami stroju, ale i przez strój wyróżniane lub – w zależności jak na to spojrzeć – odróżniane. Taki stygmat ubioru dotyczył wielu grup społecznie wykluczonych: plebejuszy czy mieszczan, którym nie wolno było nosić pewnych elementów stroju czy biżuterii, a także Żydów, którzy w niektórych momentach dziejowych zostali zmuszeni do noszenia żółtej łaty na ubraniach.
Strój kobiet wyróżniał je i nadal wyróżnia w odmiennych kontekstach kulturowych, życiowych i rodzinnych. Często jest to deprecjonujące, ale też często nobilitujące. W niektórych kulturach strój pełni także funkcję ochronną kobiety. Trzeba pamiętać, że w zależności od danego kręgu kulturowego jest on odmiennie postrzegany.
Przygotowana wystawa rozpoczynała się od wideo Zbigniewa Libery „Jak tresuje się dziewczynki”. To symboliczny wstęp, który miał za zadanie ukazać pozycję kobiety w kontekście społecznym i sposoby wdrażania jej w tradycyjne role od najmłodszych lat.
Wystawa, mimo że dotyczy kobiecego ubioru, miała być opowieścią o stroju i jego roli, a nie o kobiecie jako takiej. Ciekawszym punktem wyjścia interpretacji wydaje się bowiem ubiór i jego postrzeganie w kontekście społeczno-kulturowym, na polu mitu i tradycji. Stąd konfrontacja wideo Marty Deskur „Welon to moje włosy” i „4 siostry” oraz malarstwa Beaty Ewy Białeckiej, uczennicy prof. Jerzego Nowosielskiego, która odnosiła się do świętości kobiety-Marii, sakralizowanej „sukienką” świętego obrazu, i „kobiety modnej” sakralizowanej metką prestiżowej firmy odzieżowej. Podobny dialog uzyskały rzeźby Anny Baumgart i projekt „desire/dechirer” Katarzyny Majak – oba odnoszące się do sukni ślubnej i do tego, w jaki sposób postrzegana jest kobieta-oblubienica określana poprzez swój strój ceremonialny. W tym kontekście interesujący był też projekt Agaty Zbylut – „Kwiat Paproci”, który, odnosząc się do dziewczęcej sukienki komunijnej, pokazywał na polu społecznym ceremonialną „obietnicę ślubu”, jaką mała dziewczynka otrzymuje, „wchodząc do Kościoła”. W tym projekcie ważną rolę odgrywały fotografie suczek pilnujących sukienek, jako symbol strażniczek domowego ogniska, którymi dziewczynki mają stać się w przyszłości.
Separacje pomiędzy strojem a osobą go nosząca, podkreślały cykle malarskie Agaty Rościechy – „Porwanie Ifigenii”, „Manekiny”, „Garderoba”, ale też i zdjęcia fragmentów garderoby autorstwa Jadwigi Sawickiej. „Manekiny” Rościechy tworzyły także ciekawy dialog z „zamaskowanymi” rzeźbami Anny Baumgart.
Kontekst kulturowy, jak również apotropaiczną rolę stroju islamskiego, przywoływał cykl fotografii „Fashion II” Marty Deskur. Pokazywał on dwuznaczność interpretacyjną wynikającą z wychowania w innej tradycji – to, co dla przedstawiciela cywilizacji zachodniej jest narzędziem opresji, dla członka islamskiej społeczności jest mechanizmem ochronnym. Tu wracamy do obrazów Białeckiej, która odnosiła się do ikony i roli relikwii – fragmentu szaty emanującej świętością, ale też używanej jako apotropaion.
Strój „niezdobiący”, czyli suknia zaprzeczająca kobiecości i negująca podteksty seksualne, a tym samym głos w dyskusji o sposobie patrzenia na kobietę, to koncepcja projektów ubiorów-obiektów Magdy Moskwy. Na przeciwległym biegunie plasowały się fotografie Agaty Zbylut, z których część dotyczyła także sukni ślubnej, więc w sposób oczywisty korespondowały one z projektami Majak i Baumgart.
Praca Agaty Michowskiej odnosiła się do blichtru i elegancji, jakim otaczać lubią się niektóre kobiety (biżuteria, lśniące czerwone szpilki). Jednak poprzez swą strojność bywają stereotypowo odczytywane jako prowokujące, wyzywające, prostytuujące się. Taki punkt widzenia symbolizuje krzesło – materialnie puste, ale w domyśle zajęte przez męskiego widza. To projekt, który obrazuje to, jak kobieta jest postrzegana. Czasami to jej wybór, częściej narzucona rola „męskiej ozdoby”, przedmiotu pożądania, ale i przedmiotu wyzwalającego chęć zbezczeszczenia. Słowo „przedmiot” nie jest tu bez znaczenia. Praca Michowskiej odnosiła się także do obiegowych i nieprawdziwych opinii na temat gwałtu. Zgwałcone kobiety często słyszą: „Trzeba było nie prowokować”. Prowokujący wygląd nie jest nigdy przyzwoleniem do seksualnej napaści.
Istotnym odniesieniem do prac prezentowanych na wystawie był zapętlony fragment filmu Federico Felliniego „Casanova”, ukazujący taniec głównego bohatera z manekinem. Czy kobieta to tylko manekin, na który nakłada się adekwatne do okoliczności stroje? Odpowiedź jest oczywiście przecząca, choć jak wspomina kuratorka wystawy, dziewczynki marzą o białej sukience, kobiety chcą się podobać, a przy tym chcą też być bezpieczne i niezawisłe w swoich decyzjach. Ile mogą zasygnalizować przez ubiór, a jak często strój jest im narzucony przez społeczność, rodzinę, religię? Jak wiele sukienek wkładamy na siebie automatycznie, bez zastanowienia, bo tak robią inne?
Artykuł powstał na podstawie treści zawartej w katalogu „Sukienka”, red. Agnieszka Gniotek, Radom 2009